poniedziałek, 2 lipca 2012

maxi spódnica

w te upały ledwo da się wytrzymać. Dobrze, że Zu już nie ma gorączki, bo się gotowała od środka i z zewnątrz.
Ja gotuję się non stop i postanowiłam, że na okazję gotowania czas przywdziać spódnicę.
Zawsze mi się wydawało, że jestem za krótka do maxi, chodziłam w takich dawno temu w czasach buntu i glanów, ale później jakoś mi przeszło.

Ale teraz stwierdziłam, że pal sześć jak wyglądam, ma mi być wygodnie.
Więc na płaskim i w maxi.

I jest wspaniale!
pozdrowienia i dziękuję za słowa otuchy!

9 komentarzy:

  1. no właśnie ma być wygodnie!! a zdjęcia są przecudowne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka pozytywna nuta się wkradła:) Świetna jest ta spódnica, bardzo optymistyczne kolory i zdjęcia:) Ja się jeszcze przekonuję do uszycia maxi. Znając mnie to bym się zabiła po trzech krokach;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham maxi!:)) Szczególnie latem. Zimą jeszcze jak cię mogę, mini oficerek albo muszkieterek, ale lato - tylko maxi!
    Połączenie kolorów - obłędne:)
    A zdjęcia bardzo klimatyczne..

    Co Ty tak gotujesz Kuro? Myślałam, że jesteś zaszyta w alladynach?:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Prosze proszę - spódnica maxi. A nie mówiłam? Szycie ciuchów wcale nie jest trudne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Prosze prosze... spódnica maxi. A nie mówiłam? Szycie ciuchów wcale nie jest trudne!

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też lubię maxi, zwłaszcza takie lejące się, które fajnie się układają ;) a Twoja spódnica w sam raz na te upały, chociaż ja to się z krótkimi spodenkami nie rozstaję, bo trudno wytrzymać w czymś innym ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Love maxi!!!:) Cudne połączenie kolorów:) Wyglądasz super Kurko:)

    OdpowiedzUsuń
  8. A do tego jeszcze ślicznie :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Aj cudna spódniczka - taka w moim stylu :-) NAwet te kolorki / lov :-)

    OdpowiedzUsuń