sobota, 12 września 2020

jesteś swoim szefem to możesz mieć urlop kiedy chcesz.... no niby tak

Od 8 lat pracuje sama dla siebie, bez szefa. Przeszłam bardzo długą drogę od siedzenia i nic nie robienia, przez zaoranie się 12-16 godzin dziennie, z mała przerwą i ciągłą presją żeby więcej i więcej, przez dni kiedy nie robiłam nic o czulam że to już koniec że czas szukać pracy, do chyba względnie zdrowego balansu.
Ten balans wygląda inaczej niż w klasycznym życiu człowieka z etatu. Jako firma która głównie zajmuje się szyciem zabawek i pamiątek mamy dwa główne sezony :lato i zimę.
Lato rusza równo z ostatnim dzwonkiem w szkole i jest totalnym chaosem, przynajmniej przez pierwsze tygodnie. Ale myślę o lecie już w maju, kiedy szukam dziewczyn do pracy, planuję co będziemy szyć i zamawiam potrzebne materialy. Obsługujemy nasze dwa sklepiki, towarujemy się od początku czerwca, tak aby mieć "stany", ale współpracujemy też z kilkoma sklepikami na Podhalu oraz z Muzeum Kaszubskim we Wdzydzach i do nich również robimy duże dostawy w maju i czerwcu.
Moim dodatkowym zajęciem w tym czasie jest także szkolenie pracowników do naszej Chatki Baby Jagi w Rabce. To dla mnie bardzo ważne aby dziewczyny były miłe, uśmiechnięte i pomocne i umiały wytłumaczyć, doradzić i opowiedzieć o naszych produktach.
Lato to też czas bycia mamą w pełnym wymiarze czasu, bo mam za duże dzieci na przedszkolny dyżur i za małe na samodzielny wyjazd. Najczęściej nie korzystamy z pomocy dziadków w tym czasie, potrzebni są na "ważniejsze" okazję :) Próbuje angażować dzieci w moje obowiązki, jeżdżą ze mną po towar i tkaniny, towarujemy wspólnie Chatkę w Rabce i spędzamy wspólnie czas oni czytają książki lub układają puzzle ja haftuje oczka - spędzamy czas blisko siebie, lubimy to bardzo.
Lato to także czas imprez plenerowych, rzadko bierzemy w nich udział, ale w Białce Tatrzańskiej się pojawiamy i co roku na tydzień w Zakopanem.

Zima. Zaczyna się w sumie już w październiku. Szyjemy zapasy na zakupy przed świętami, odszywamy się na sezon zimowy w Białce, a ten rozpoczyna się w połowie grudnia i trwa dokąd jest śnieg;) zimą potrafię pracować od 6 rano do 2 w nocy,. A bywaly lata, że dłużej. Jeśli ktoś będzie Wam wmawiał że na swoim się nie narobicie to nie wierzcie :)

Są jeszcze dwa sezony mniejsze jesień i wiosna, które są czasem zagranicznych targów. W tym roku oczywiście wszystko się odwołało,ale wcześniej weekendy wyglądały tak, że jechałam ( najczęściej sama) około 600-800 km, rozpakowywalam auto, budowałam stoisko, pracowałam sobotę i niedzielę, a w nocy wracałam).
Po takim weekendzie odpoczywam zwykle do środy,bo to totalny wysysacz energii.
Dzięki mojemu zgranemu zespołowi wspaniałych krawcowych mogę sobie na to pozwolić. Uszyte, ale nie wykończone rzeczy pakuje znowu do auta, jadę,. Ana stoisku zaszywam na bieżąco i dokładam na półki.
Szalona polityka braku stanów magazynowych :) ale dzięki temu nie inwestuję w towar który się nie sprzedaje, doszywamy tylko to co nam uciekło.

A teraz balans. Bo wygląda to tak jakbym pracowała non stop.
Codziennie rano mam pół godziny na kawę z mężem i układanie planu. W ciągu dnia około 14 staram się mieć godzinę dla siebie na książkę i wypicie wody w spokoju. Gdy jadę po dzieci staram się zostawić auto tak abyśmy mieli choć krótki spacer i czas na gadanie. 
Po obiedzie mamy wszyscy 15 minut tulasów na wzmacnianie więzi. Wieczorem pracuje najczęściej przy wypełnianiu uszytych już zabawek i zwykle oglądam przy tym relaksujący serial, albo mroczny;) dzięki Grze o Tron zamówienia w grudniu 2018 były realizowane na bieżąco, wypełnialiśmy zabawki do 3 w nocy:):)
Od czasu lockdownowu staram się ćwiczyć regularnie, wcześniej bywało roznie. Nie lubię siłowni i cieszę się,że nauczyłam się rutyny ćwiczenia w domu.
Staramy się uciec na chociaż tygodniowy urlop raz lub dwa razy w roku przed dużymi sezonami.
To nie dużo, ale wystarczająco by nabrać energii i uśmiechu.
Z mega plusów: jeździmy zawsze po lub przed sezonem, czyli taniej, mamy bardzo elastyczny plan urlopowy więc decydujemy w ostatniej chwili, zależnie od pogody.
Nie mam też problemu gdy dzieci się rozchorują, nikt nie przewraca oczami, nie robi wymówek gdy zamiast do pracy po schodach na dół zostaje w mieszkaniu.
Gdy nie wyrobię się w ciągu dnia nadrabiam wieczorem. 
Od dwóch lat staram się też wyskakiwać na kawę z koleżankami czasem w ciągu dnia i nie mieć wyrzutów sumienia, bo byłam dla siebie bardzo surowym szefem, a teraz staram się bardzo łagodniej się że sobą obchodzić, bardziej pielęgnować nasze relacje i dbać o odpoczynek i chwilę oddechu.

Ciekawa jestem jak jest u Was, bo aktualnie sporo osób pracuje z domu, zdalnie lub na własny rachunek. Umiecie zachować równowagę, czy płynięcie od skrajności w skrajność?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz