Moja córka to chodząca inspiracja.
Zmusza mnie do kreatywności na szeroką skalę.
Kilka dni temu wracając z Krakowa Zuzia była cicho... za cicho....
Okazało się, że z uporem maniaka i z dokładnością Kopciuszka oddzielała folijkę od kurtki, która po tym zabiegu straciła przeciwdeszczowe właściwości.
Trochę szkoda kurtki, bo fajna była, ale poczułam się wywołana do tablicy.
Uszyłyśmy więc w pracowni kurtkę odporną na wiatr, deszcz i dzieci.
Jest z ortalionu. Mamy już sprawdzony ortalion, szyjemy z niego wilgocioodporne spody mat plażowych. Żeby kurtka była ciepła środek jest z grubej dzianiny dresowej. Dzianiny znamy na wylot, wiemy że idealnie nadają się dla dzieci.
Dołożyłam też ściągacz przy rękawach, bo znam moją córkę, będzie dłubać patykiem w kałurzy, zamoczyłaby rękaw.
Powstała więc kurtka. W energetycznych kolorach, bo czas złotej jesieni mija, ustępuje miejsce szaroburej papce liści i grubym, ciemnym chmurom.
Kurtka trafiła do sklepu, można wybierać kolor podszewki.
Mogę polecić ją z czystym sumieniem.
Jestem spokojna o Zu i przedszkolne spacery.
wtorek, 21 października 2014
Kurtka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A więc twórcza destrukcja :) wyszło ładnie
OdpowiedzUsuń