wtorek, 12 kwietnia 2016

krótka historia materiałomaniaczki

Ten wpis powinnam już dawno popełnić. Zmagam się z tym od kilku lat.
Na początku, gdy zaczynałam szyć, nie było ładnych materiałów. Wszystko szaro bure, smutne i mdłe. Szukałam więc gdzie się dało i jakoś po trochę udawało się po jednym metrze po dwa. Później nasz rynek zalały bardzo kolorowe wzory z ameryki oraz minky, stanęłam w opozycji. nie chciałam być jak wszyscy i robić takich samych rzeczy. postanowiłam sobie dać czas na wymyślenie mojej własnej wersji poduszek minky i nie powielać schematu bawełna wzorzysta z jednej, minky z drugiej strony. Chciałam aby kura d. była unikatowa, jedyna taka.
Ale to wymagało ogromnych nakładów pracy przy szukaniu materiałów.
I w końcu przełom, są! Są polskie, drukowane tutaj bawełny, które mi się podobają, mają dobrą jakość i z których mogę szyć! Kupujemy ich teraz całkiem sporo, na belki, nie na metry. Ale we mnie został zmysł poszukiwacza-łowcy.
szukam dalej, dokupuje, dokładam na półki. bo lubię, bo się na coś przyda, bo progres jest lepszy niż stanie w miejscu.
tak, tak sobie tłumaczę, że to do firmy, że inwestycja.
A prawda jest taka, że uwielbiam te wzory, kolory i ich różnorodność. dokupuje nowe a potem siedzę i myślę, co by z nich uszyć, żeby nie zepsuć.
Tak było ostatnio. Kupiłam w Niemczech cudowną bawełnę. Ale kupiłam jej za mało. leżały te kawałki i patrzyły na mnie a ja na nie, bo nie mogłam się zdecydować. Tak bardzo chciałam żeby ze mną zostały i tak bardzo chciałam żeby do kogoś je wysłać jako gotowy produkt.
W końcu powstało tipi, bo tipi to największa radość naszych małych klientów.
Z drugiego kawałka powstaną krótkie spodenki. Na chwilę wrócimy do szycia ubrań. sentymentalnie.

Na dowód, tego jaki fajny materiał wrzucam tu zdjęcia tipi.


Też tak macie, kupujecie, zbieracie, chomikujecie? a potem żal pociąć?

1 komentarz: